Zaczyna się bardzo klasycznie i można się spodziewać, że tak też się rozwinie. Jest (powiedzmy) zagadkowe morderstwo i dwuznaczna postawa sprawczyni, co do winy której trudno mieć jakiekolwiek wątpliwości. Ale tam, gdzie zwykle po pierwszym rozpoznaniu pojawia się drugie - ważniejsze, a potem kara, tam Wyler psychologicznie zagęszcza akcję, cudowna w swojej roli Bette Davis ze znudzonej, amoralnej femme fatale przekształca się w tragiczną postać potępionej heroiny z (anty)melodramatu, a finał - choć jednocześnie tak noirowo jak melodramatycznie fatalistyczny - ma w sobie coś, i to nie mało, z okultystycznego dreszczowca. Stawiać wśród najlepszych w gatunku.